Rankiem przeglądałem księgi, siedząc w swoim pokoju. Wszystko było jak zwykle - o ile za " jak zwykle" uważa się krzyki potworów z których pobierana jest tkanka, alchemiczne wybuchy i naukę magii. Tak, w takim razie było jak zwykle.
Czasami wydaje mi się że Sarah za bardzo stara się mnie przegonić w magii. Cóż to oczywiste, że rodzeństwo rywalizuje, ale ta rywalizacja wydaje się być dla niej niezdrowa. Cóż... Co mogę zrobić? Po śmierci ojca już taka jest. Byłem pogrążony w lekturze, aż usłyszałem zza drzwi, ciche ruchy. "Sarah"- od razu przeszło mi przez głowę. Powoli wyszedłem i uchyliłem bezgłośnie drzwi.
- Gdzie się wybierasz? -s pytałem podparty o skrzydło drzwi.
- Do Jeziora Fenn po składniki. - powiedziała, jakby niezdziwiona moja obecnością.
Spojrzałem na jej plecy, tam gdzie zwykła trzymać łuk było pusto.
- Czemu nie bierzesz łuku?- spytałem marszcząc brwi.
- Poco? Jezioro jest niedaleko, nic mi nie grozi.
- Jesteś pewna?
- Skończ Garen! - krzyknęła.
Wypościłem z ust powietrze i machnąłem ręką. To na pewno nie skończy się niedobrze, czemu Sarah nigdy mnie nie słucha?
Nie minęło dużo czasu, dziwne uczucie w brzuchu kazało mi zareagować. Wstałem pośpiesznie wziąłem sztylety z uchwytu, pelerynę i idąc pospiesznie zawołałem Kayl'a by poszedł ze mną.
Nie trwało to długo usłyszałem jej stłumiony krzyk z jeziora... Topielec.
- Kayl wyciągnij Sarah'e. - rzekłem i pobiegłem w stronę jeziora.
By przyśpieszyć teleportowałem się co chwilę, wokół pojawiała się wtedy fioletowa łuna, a tam gdzie się pojawiałem widać było ten sam dym. Bez zastanowienia wskoczyłem do Jeziora Fenn. Miałem racje - Topielec. Od razu odczepiłem go od Sarah'y i teleportowałem się na brzeg. Mały, skórzasty, blado niebieski stwór z czarnymi oczyma telepał się bez zastanowienia. Starałem się nie myśleć, że to był kiedyś człowiek... Wyjąłem sztylet i trzymając go za kark zadźgałem demona. Powoli zaczął przybierać ludzką postać, nie mógłbym wytrzymać jeżeli zobaczyłbym kim był. Wrzuciłem zwłoki do jeziora. Powoli podszedłem do Kayl'a, który cucił moją siostrę.
- Sarah, jak zwykle mnie zawiodłaś...- powiedziałem sucho.
Spojrzała na mnie i mierząc moja postać zmrużonymi oczyma szepnęła:
- "Jak zwykle"?
Pokiwałem zrezygnowany głową i podniosłem ją, Kayl stał obok nic nie mówiąc. Dobrze zrobił - nie mam zamiaru by ten szczyl wtrącał mi się w słowo.
- Idziemy.
- A moje składniki? - oburzyła się.
- Pokazałaś, że nie jesteś na tyle dojrzała by robić chociaż to.- mruknąłem i przyciągnąłem ją do siebie. - Mam dość twoich wybryków, czemu mnie nie posłuchałaś?
Sarah zacisnęła usta i odwróciła wzrok.
- Dobrze, skoro nie chcesz nic mówić, to chociaż pomyśl co zrobiłaś i na przyszłość słuchaj się starszego brata.- dodałem już mniej surowo, ale wydaje mi się, że to rozzłościło ją jeszcze bardziej niż poprzednie moje słowa.
W tej napiętej atmosferze doszliśmy do Twierdzy. Zostawiłem Sarah'ę i ostrym wzrokiem przegoniłem Kayl'a.
Wróciłem do swojego pokoju, rzuciłem pas ze sztyletami i płaszcz. Stanąłem przy oknie i oparłem się o parapet, niedaleko świeciły się światła miasta. Nigdy nie rozumiałem tych ludzi... Ale chyba nawet nie starałem się ich zrozumieć, ani nie chciałem...
Agata
My również zapraszamy.
OdpowiedzUsuńhttp://project-animus.blogspot.com
Zapowiada się ciekawie.
OdpowiedzUsuń