Las do którego weszłam był ciemny i trzeba było uważać by nie wpaść w jakąś pułapkę. Szłam jakiś czas, by potem gwałtownie skręcić w lewo. Byłam zdenerwowana, bo Garen chyba ze sto razy przed wyjściem upominał mnie żebym nie robiła czegoś głupiego. To niedorzeczne! Mam już 20 lat, a on - Wielki Mistrz Gildii - musi pilnować swojej małej siostrzyczki, która nie osiągnie nic w życiu, by nie przyniosła mu wstydu. Gdyby nie to, że jestem młodsza i, że jestem kobietą to ja zajęłabym miejsce ojca, a nie ten pyszałkowaty narcyz.
Po paru minutach pogrążona w myślach dotarłam na miejsce. Jezioro położone było na małej polance. Podeszłam do tafli wody i spojrzałam w nią. Składniki, które były mi potrzebne od razu rozbłysły jasnym światłem. Bez wahania włożyłam rękę pod wodę i złapałam za czarny bluszcz. Nagle zaczęło mnie wciągać pod taflę jeziora. Blada ręka złapała moją. Zaczęłam się szamotać próbując wydostać się z uścisku Topielca, lecz na próżno. Pod wodą trudno było chwycić rękojeść sztyletu. Ze względu na to, że miałam iść tylko po roślinę, a w okolicach Twierdzy rzadko pojawiają się demony nie zabrałam ze sobą łuku. Czułam, że brakuje mi już powietrza w płucach, a demon płynął jeszcze głębiej. Powoli traciłam przytomność, ale usłyszałam stłumiony krzyk. Jakaś postać skoczyła w wodę i odciągnęła ode mnie potwora. Inne ręce złapały mnie za ramiona i wyciągnęły na powierzchnię. Poczułam twardą glebę pod plecami. Lekkie uderzanie w twarz trochę mnie otrzeżwiło. Powoli zaczęłam otwierać oczy. Na samym początku obraz był lekko zamazany, ale po chwili zobaczyłam nachylającego się nade mną chłopaka. Miał może z 20 lat, czarne włosy i zielone oczy. Gdy zobaczył, że otworzyłam oczy odetchnął z ulgą i uśmiechnął się przyjaźnie.
- Sarah, jak zwykle mnie zawiodłaś... - usłyszałam tak dobrze mi znany głos... Głos mojego brata.
<Garen?>
Paulcia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz