The Elders Scroll Skyrim - Help Select

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Lalima - rozdział 1

Dzisiejszy dzień, a raczej wieczór Lalima spędziła w twierdzy. Siedziała na parapecie w swoim pokoju, jednocześnie podrzucając swój maleńki sztylet. Księżyc rozświetlał miasto, gdzie żyli normalni ludzie, którzy nawet nie zdawali sobie pojęcia z niebezpieczeństw, jakie kryją się w cieniu. Nie wiedzą, że demony czają się za nimi i tylko czekają na to,by móc ich dopaść. Słabe istoty, które sobie żyją beztrosko. Dzięki nam, łowcą, są dzisiaj bezpieczni i bezmyślnie pozwalają swoim dzieciom biegać po brudnych uliczkach.
Sama pamięta jak z ojcem bawiła się w berka, drąc się na całe miasto. Była taka szczęśliwa, niczego jej nie brakowało. Czuła, że może dotknąć nieba, dopóki ona i jej ojciec, będą trzymali się razem. Oczywiście nic nie trwa wiecznie, życie to w końcu nie bajka. Swoje wręcz porównywała do najgorszych koszmarów. Była samotna, czasami nawet czuła się nikomu niepotrzebna. Już nawet pies miał lepszy los od niej. 
Jej rozmyślania przerwało nagłe wtargnięcie do jej komnaty przez jednego z łowców. Spojrzała się na niego nieznośnie i cicho westchnęła. 
- Co się stało? - spytała, widząc jego niecierpliwą twarz. Mężczyzna był dawno po czterdziestce. Jego włosy delikatnie siwiały. Miała nadzieje, że sama w tak krótkim czasie nie zsiwieje. Lubiła swoje blond włosy.
- Tiera nie żyje, poległa w walce - oznajmił, odwracając od niej  wzrok. Lalima natychmiast wstała i rzuciła sztylet w stronę łowcy. Mały przedmiot przeleciał minimetr od jego twarzy i wbił się w ścianę. 
- Jak to w walce? Ona dopiero ukończyła szkolenie! - wrzasnęła, powstrzymując się od uderzenia mężczyzny. 
- No i stała się pełnoprawnym łowcą demonów - rzekł cicho, na co ta pięścią uderzyła w swoje lustro. Z jej ręki zaczęła lecieć krew, co przyczyniło się krótkiego syknięcia.
- Nie powinna iść sama! Kto jej na to pozwolił? - spojrzała się na niego uważnie. On nie odpowiadał, na co ona użyła swojej mocy. Sprawiła mu psychiczny ból, przez co jego krzyk słychać było na całym piętrzę. Ukląkł bezbronnie, chwytając się za głowę. Błagał o litość, z jego ciała ciekł pot. Puściła go i zapytała raz jeszcze surowo - no kto?!
- Mistrz jej pozwolił. To znaczy na początku jej nie pozwolił, ale ona nalegała... - więcej nie potrzebowała. Wybiegła z pomieszczenia w przeciągu jednej sekundy. 
Nie mogła uwierzyć, że Tiera nie żyła. Dopiero co ukończyła szkolenie, sama jej w tym pomagała. Miała talent do strzelania z łuku, a ogień wytwarzała z zamkniętymi oczyma. Jak mogła tak skończyć, no jak?
Po pięciu minutach odnalazła drzwi do pokoju mistrza. Bez pukania otworzyła drzwi, a ten wydawał się zdziwiony jej przybyciem. Obwiniała go za śmierć dziewczyny, to była jego wina! Spojrzała szybko na swoje ręce, jeszcze ciekła z nich krew. Bez zastanowienia schowała je za plecami i zrobiła jeden spory krok w jego stronę. 
- Dlaczego pozwoliłeś Tierze na samotną wyprawę. Rozumiem, że większość łowców poluje samotnie, ale ona dopiero ukończyła szkolenie! - wykrzyczała mu w twarz. Nie martwiła się naganą z jego strony, uważała go za winnego. Później może pożałować swojego zachowania, ale teraz w głowię miała tylko Tiere. 
On przyglądał sie jej w skupieniu, jakby nad czymś myślał. Może chciał ją przeprosić? Może czuł sie winny? A może zastanawiał się nad tym, w które miejsce trafić ją swoim sztyletem?
Ona jednak nie mogła stać tak spokojnie. Swoimi dłońmi, które splamione były krwią, chwyciła Garena za jego koszulę. 
- Dlaczego? - spytała już ciszej, mając wrażenie, że powoli łzy napływają jej do oczu. 

<Garen? Mam nadzieje, że nei zrobisz jej krzywdy ^^ >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz