Dziwne, że ta smarkula w ogóle próbuje.
- Nie masz prawa pamiętać mojego ojca, ani znać go tak dobrze jak ja. Cóż mogę powiedzieć... Oskarżasz innych i czekasz na słowa pocieszenia. Zmartwię cię, nie zawsze usłyszysz to co chcesz.
Dziewczyna wciąż trzymała hart i ani myślała przestać. Stała w drzwiach z poważna miną.
- Młoda miała wybór, a ja nie mogę narzucać wam mojej woli. Zrobiła to co uważała za słuszne,a że skończyło się to tak... Pewnie czekasz na przeprosiny - nie otrzymasz ich. Pogódź się, że śmierć musi nas dosięgnąć, a Tiera wybrała taką drogę.
Wszystko mówiłem tym samym prostym, suchym tonem, jak recytowany po raz wtóry wiersz. Dziewczyna wie co to ból, ale nie panuje nad nim. Wiem, że cierpi, ale co mogę zrobić? Sam mam problemy które napawają bólem i gniewem, ale nie dzielę się nimi z całą Twierdzą.
- Nie rozumiesz! - krzyknęła i podeszła pewnie.
- Nie, właśnie to ty nie rozumiesz. - moje oczy błysnęły gniewem i stały się mocno niebieskie - Pierwsze, nie masz prawa porównywać mnie do ojca. Jesteśmy... Byliśmy innymi ludźmi. Drugie, ona sama chciała iść, myślisz że to ja nakazałem samotną wyprawę? Trzecie, też znam cierpienie i ból, nie jest łatwo - fakt - ale co pozostaje, prócz okiełznania go?
- Jesteś potworem. - wycedziła przez zęby.
- Dobrze! - powiedziałem ukrywając pewien rodzaj szczęścia, mądra słowa. - Dokładnie tak, każdy z nas nim jest. Czasem demony są bardziej ludzkie niż człowiek, a ludzie bardziej potworni niż demony. Możesz mi wymyślać, ale nie doczekasz się przeprosin. Przykro mi, ale musisz sobie radzić.
Ostrożnie wypchnąłem ją s pokoju i zamknąłem drzwi. Chwilę w nie kopała, ale potem ucichło.
Siadłem do biurka obok łóżka. Cóż, to najgorsza część bycia Mistrzem Gildii - papierkowa robota.
<Lalima, coś jeszcze? ;) >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz